Czy technologia ma narodowość?

Zwolennicy liberalnej gospodarki coraz częściej przyznają, że technologia ma narodowość. To istotna zmiana w obowiązującym globalistycznym dogmacie. Dowodem są działania wspólnoty euroatlantyckiej przeciwko uzależnieniu gospodarczemu od Chin – dotąd fabryki świata. Dotyczy to zarówno produkcji tam procesorów, akumulatorów litowo-jonowych jak i dronów.

Według Drone Industry Insights (droneii.com), firmy zajmującej się analizą światowego rynku dronowego na podstawie złożonego wskaźnika zintegrowanego, czołowa piątka producentów dronów cywilnych w 2023 r. wyglądała następująco.

Pierwsze miejsce należy do chińskiego koncernu DJI z gigantyczną przewagą na pozostałymi firmami. Ma aż ponad 70% udział w rynku. W ten sposób marka DJI przeobraża się w synonim każdego drona cywilnego na świecie. Tak jak stało się z wynalazkiem Sony – Walkmanem. Od początku lat 80. XX wieku wszystkie przenośne odtwarzacze kaset magnetofonowych są ochrzczone tą nazwą.

Na drugim miejscu znajduje się amerykańska spółka Skydio. Notabene firma ta zaprzestała produkować drony dla celów rekreacyjnych i skupiła się wyłącznie na dronach komercyjnych, w tym wojskowych. W rezultacie może się pochwalić listą ponad 1200 klientów korporacyjnych, którzy zakupili drony Skydio. Docenili to inwestorzy, kupując akcje spółki za 230 milionów dolarów.

Trzecie miejsce zajęła chińska firma XAG, która odnotowała znaczny wzrost na rynkach zagranicznych, szczególnie w Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej. Konstruuje i sprzedaje głównie drony rolnicze.

Dopiero na czwartym miejscu pojawia się europejska firma Parrot. Swoją pozycję zawdzięcza dronom dla specjalistów zajmujących się rolnictwem, nieruchomościami, budownictwem czy też inspekcją techniczną. Zaprzestała również produkcji dronów konsumenckich. Nie wytrzymała konkurencji z DJI.

JOUAV to kolejna chińska firma w tym rankingu. Zajmuje piąte miejsce. Specjalizuje się w konstrukcji i sprzedaży bezzałogowych płatowców w układzie VTOL (Vertical Take OFF and Landing) z myślą o długodystansowych, autonomicznych misjach fotogrametrycznych i inspekcyjnych w energetyce, górnictwie czy też w nadzorze ropociągów i gazociągów. Ostatnio JOUAV otworzył nową fabrykę dronów Chinach zbudowaną za 50 milionów dolarów.

Na dalszych miejscach znalazły się firmy takie jak Autel Robotics (Chiny), Delair (Francja), Percepto (Izrael) oraz American Robotics (USA). Nie zmienia to faktu, że chińskie firmy zajmują dominującą pozycję w tym segmencie rynku dronowego.

Drony podwójnego zastosowania

Natomiast producenci dronów podwójnego zastosowania są zdecydowanie bardziej zróżnicowani terytorialnie. Zajmują się oni produkcją dronów na rynek komercyjny i wojskowy. Warto w tym miejscu podkreślić, że do tej kategorii nie zaliczają się producenci dronów czysto lub prawie wyłącznie wojskowych.

Tegorocznym liderem rozwoju jest amerykański Insitu, który ogłosił kilka partnerstw, kontraktów i testów od Brazylii po Belgię i Indie. Na drugim miejscu jest austriacki Schiebel (poprzednio piąty). Awansował w tym rankingu o kilka miejsc m.in. dzięki znakomitym występom podczas ćwiczeń NATO. Trzecie miejsce należy do amerykańsko-łotewskiej  firmy Edge Autonomy. Od ponad 35 lat współdziała z organizacjami rządowymi w USA, zaś poprzez swoją spółkę w Rydze angażuje się w projekty unijne.

Czwartą firmą na świecie w tym segmencie jest niemiecka Quantum Systems, która specjalizuje się w płatowcach i VTOL do patrolowania infrastruktury krytycznej, mapowania terenu i równocześnie do obserwacji pola walki. Natomiast na piątym miejscu jest indyjski koncern IdeaForge Technology Ltd. Konstruuje głównie wielowirnikowce do fotogrametrii i monitoringu. Rosnąca sprzedaż zaowocowała wejściem spółki na Narodową Giełdę Indyjską (NSE) w Mumbaju w lipcu 2023 r. Notabene, to się rzadko zdarza w tej branży, aby pozyskiwać fundusze na rozwój poprzez giełdę papierów wartościowych.

W rezultacie większość czołowych producentów dronów podwójnego zastosowania ma swoją siedzibę w Stanach Zjednoczonych (6). Pozostałe 14 jest stosunkowo równomiernie rozmieszczonych w Austrii, Belgii, Czechach, Danii, Estonii, Niemczech, Indiach, Izraelu, Portugalii, Szwajcarii i Ukrainie.

Świat jest pełen dronów innych niż chińskie (z wyjątkiem UE)

Tegoroczne rankingi dają nadzieją na trwały trend w rozwoju rynku dronów. Znakomite latające roboty mogą pochodzić z dowolnego miejsca na Ziemi. Postępuje dywersyfikacja konstrukcji. To już gra o zasięgu ogólnoświatowym. 

Lecz jak obserwujemy listę dronów, którym EASA nadała klasę C0-C6, to widzimy prymat maszyn DJI. Jest na niej łącznie 19 modeli, z czego tego zaszczytu dostąpiły – oprócz DJI – szwajcarska firma AgEagle, niemiecka Quantum System i francuska Delair. W różnych nieoficjalnych źródłach internetowych pojawiają się też informacje, że klasę C-2 uzyskały również drony chińskiego Autela, ale nie znajduje to potwierdzenia na stronach EASA. Być może agencja nie nadąża z aktualizacją swojej listy, albo co gorsza – z nadawaniem klas modelom uznanych producentów.

Kiedy zatem pojawią się na niej drony amerykańskiego Skydio, w tym najnowszy model X10? Nie jest to wcale jasne. Skydio nastawia się głównie na klienta rządowego (wojsko, służby). Jest sprzedawany na rynku polskim i ukraińskim poprzez sieć dystrybucji firmy aeroMind. Ma wszelkie cechy, aby stać się podstawowym narzędziem pracy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, w tym służb ratowniczych, policji czy straży pożarnej. Znajdzie swoje zastosowanie także w budownictwie i w energetyce.

Każdemu użytkownikowi spodobają się np. zintegrowane do nawigacji kamery działające w warunkach zerowego oświetlenia, sterowanie poprzez LTE, stacje dokujące czy najczulsza na świecie kamera termowizyjna Flir Boson + w modułowej konstrukcji, długi czas lotu (40 minut), spadochron, czy też AI wspierane przez potężny procesor. Wreszcie USA wyprzedziło i odstawiło w wyścigu technologicznym Chiny w zakresie wielowirnikowców.

Globalna technologia ma chińską narodowość

O ile wojsko może nie oglądać się w swoich przetargach na listę EASA, o tyle korzystanie przez służby cywilne i firmy ze Skydio X10 i innych marek nie objętych klasyfikacją, wymusza nań korzystanie z Narodowych Scenariuszy Standardowych (NSTS-01 lub NSTS-05) lub przeprowadzanie analizy ryzyka w metodyce SORA. To konsekwencja prowadzenia operacji w kategorii szczególnej.

Operatorzy dronów niesklasyfikowanych przez EASA mogliby oczekiwać, że producenci wystąpią do niej o raport z weryfikacji projektu (ang. Design Verification Report DVR). Na jego podstawie mogliby uzyskiwać zgody na loty. Ale nie wszystkim to się opłaca i chce. EASA wprost informuje, że koszt uzyskania tego raportu zależy od rzeczywistego czasu spędzonego przez jej personel na ocenie dokumentacji. Stawka godzinowa wynosi obecnie już 250 euro (koszt całkowity szacuje się na od 100 tys. do 200 tys. euro) i jak uczą doświadczenia polskich firm, o czym pisaliśmy wcześniej, proces może trwać latami.

Zwróćmy uwagę, że na stronie EASA, która odnotowuje konstrukcje z raportem DVR, widnieje tylko sześć firm i żadna nie dała rady uzyskać go dla całego drona. Wszystkie są europejskie. Pozostali producenci omijają szerokim łukiem Europę i jej przeregulowane prawo w zakresie kategorii szczególnej.

EASA przez swoją politykę ani chyby trafi pod lupę nowo wybranych ciał UE jak Parlament Europejski i Komisja Europejska. Z jednej strony UE i USA blokują używanie chińskich dronów, z drugiej agencje unijne jak EASA podcinają skrzydła europejskim producentom i amerykańskim sojusznikom. Chiny znowu są górą.

ciąg dalszy pod zdjęciem

Skydio
Photo: Skydio

Chińska dominacja albo protekcjonizm

W najnowszym odcinku sporu rząd USA kontra koncern DJI , grupa 15 republikańskich kongresmenów i senatorów wezwała administrację Bidena do zablokowania licencji na eksport amerykańskich komponentów chińskiemu gigantowi. „Amerykańska technologia nie powinna pomagać rozwijać się dronom DJI” – czytamy w liście. Dotyczy to głównie firmy CEVA z siedzibą w Maryland, której technologia wizyjna znajduje się w dronach takich jak Mavic 3, Mini 3 Pro, Air 2S i DJI FPV. To zagraża bezpieczeństwu narodowemu USA.

Drony produkowane przez chińską firmę DJI stanowią niedopuszczalne ryzyko dla naszego bezpieczeństwa narodowego, od ułatwiania ataków terrorystycznych na Bliskim Wschodzie po zagrożenia wywiadowcze dla amerykańskiej ojczyzny” – mówi Mike Gallagher, który przewodniczy komisji specjalnej Izby Reprezentantów ds. Chin. Jego zdaniem DJI umiejętnie wykorzystało luki w amerykańskim prawie, aby pozyskać technologię made in USA. „To musi się skończyć” – podkreśla.

Tymczasem DJI twierdzi, że list „zniekształca rzeczywistość i fałszywie przedstawia fakty”. Firma mówi Reuterowi : „Zdecydowanie zaprzeczamy jakimkolwiek zarzutom stawianym DJI dotyczącym praw człowieka. Nasze drony okazały się jednymi z najbardziej innowacyjnych, opłacalnych i łatwych w użyciu, a jednocześnie przodują w zakresie bezpieczeństwa danych.

Nie zmienia to faktu, że Stany Zjednoczone zakazały używania chińskich dronów. Precyzyjniej, uchwalono American Security Drone Act jako część National Defense Authorization Act. Tam wprowadzono zakaz od 2025 roku wykorzystywania funduszy federalnych do zakupu dronów wyprodukowanych w Chinach, Rosji, Iranie i Korei Północnej lub dronów wykorzystujących określone komponenty wyprodukowane w tych krajach.

Jeśli ma się rozwijać rynek europejski, UE powinna przystąpić do podobnej regulacji. To jest protekcjonizm dla naszego bezpieczeństwa i zarazem pobudzający działalność lokalnych producentów. Tak, technologia ma narodowość – drony w administracji publicznej powinny pochodzić z naszego kraju lub od państw sojuszniczych, jeśli sami ich nie produkujemy.

WIELKI BRAT PATRZY

"Prywatni" producenci chińscy są technologicznie dojrzali i produkują naprawdę dobre drony, lecz ich biznes jest w pełni pod kontrolą chińskich służb specjalnych. Według własnego widzimisię (znaczy, na żądanie „opiekunów”) firmy ograniczają dostępność swoich produktów w różnych krajach świata i poszczególnych miejscach – tworzą tam No Fly Zone (NFZ). W sytuacji narastającego lub nowego konfliktu, mogą własną decyzją wyłączyć z lotów swoje drony np. na obszarze Polski.
Tamtejsi producenci nie zgadzają się również na niezależne testy Blue sUAS czy też Synapsys. Chodzi głównie o weryfikacje czy bez wiedzy operatora producent pobiera informacje z lotów dronem. Tak naprawdę nie wiemy dokąd trafiają nasze zdjęcia i inne dane. Skoro tak, to trzeba postawić temu tamę. Produkować niezależnie sprzęt lub korzystać z produktów sojuszników w NATO i UE.
Sławomir Kosieliński
Sławomir Kosieliński
Fundacja Instytut Mikromakro

Artykuł pochodzi z raportu „The Storm. Drone market in Poland. Edition 2024” (wkrótce premiera). To wydanie II poprawione i zaktualizowane raportu „Burza. Rynek dronów w Polsce. Raport Fundacji Instytut Mikromakro i Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa„. 

Facebook
Twitter
LinkedIn

Polecamy artykuły podobne tematycznie